17 października 2019 roku o godz 9.00 klasy szóste z dwoma opiekunami, panią M. Kulikowską i p. K. Mikołajczykiem, wyjechały na szkolną wycieczkę. Około 9.45 byliśmy już w Nowym Targu na Kowańcu, skąd zielonym szlakiem udaliśmy się w kierunku Turbacza. Szliśmy ścieżką, gdzie było dużo liści i błota. Po mniej więcej dwóch godzinach marszu kolega z mojej klasy wpadł do błota, które było przykryte liśćmi. Po kilku minutach udało nam się uwolnić jego nogę, ale niestety but został w błocie. Po chwili i but został uwolniony z pułapki, ale był taki ubłocony, że koleżanka musiała koledze pożyczyć swojego – miała na szczęście zapasową parę. Po chwili ruszyliśmy dalej w górę, chociaż miałyśmy ochotę pobawić się trochę w tym błotku.
Po trzech godzinach ciężkiej i wyczerpującej wędrówki doszliśmy do celu. Po zobaczeniu schroniska wszyscy dostali takiej energii, że ruszyliśmy biegiem w jego kierunku jakby to był co najmniej McDonald. Po dotarciu nauczyciele porozdzielali nas w pokojach. Ja dostałam z koleżankami ośmioosobowy pokój. Zajęły go trzy dziewczyny z mojej klasy i pięć z VI a. W pokoju znajdował się drewniany słup, którego później nazwałyśmy Edzio. Po rozpakowaniu się poszliśmy na obiad. Bardzo się cieszyłam, bo było coś, co lubiłam. Zjadłam oczywiście cały.
Po obiedzie poszliśmy na polanę przed schroniskiem, gdzie odbyły się podchody polegające na wykonywaniu różnych zadań przez dwie grupy o fantazyjnych nazwach: Trawiaste Jagódki i Kasztany. Konkurencję wygrali ci pierwsi, ale i my otrzymaliśmy nagrody.
Około godziny 18.00 rozpaliliśmy ognisko. Przy okazji odmówiliśmy różaniec. Smażyliśmy kiełbaski i śpiewaliśmy różne piosenki. Zabawa była super. Koleżanka miała gitarę ze sobą i było jeszcze milej. Po ognisku, kiedy było juz zupełnie ciemno, chętne osoby poszły z opiekunami na szczyt Turbacza, który znajdował się o 15 minut drogi od schroniska.
O godzinie 21.00 zrobiliśmy sobie w pokoju pokaz mody. W pokazie brało udział sześć dziewczyn. Nawet pani postanowiła się pomalować. Zabawa była super. Czułyśmy się jak na prawdziwym wybiegu. Reszta nas oglądała i nam wiwatowali.
Po pokazie postanowiłyśmy jeszcze na chwilę z koleżankami pograć w nasze ulubione gry słowne. Były to na przykład gra „Mafia” i „Dziwaczne zdania”. Uśmiałyśmy się przy tym bardzo.
Około 23.00 poszłyśmy spać. To był bardzo wyczerpujący, a zarazem wspaniały, niezapomniany dzień.
Już o 5.00 rano obudziła nas koleżanka z pokoju. To była przecież „zielona noc”, więc postanowiłyśmy wysmarować kolegów pastą do zębów. Plan był fajny, ale ciężki do zrealizowania. Nie poddałyśmy się jednak i udało nam się chociaż jednego wysmarować. Niestety, gdy ten się zorientował, przyszedł do naszego pokoju i zrobił to samo. Tylko zamiast wysmarować buzię, to cała pasta poleciała na włosy koleżanki. Musiałyśmy iść do łazienki je umyć. Po powrocie próbowałyśmy jeszcze zasnąć, ale już się nie udało. Do 8.00 gadałyśmy sobie i opowiadały różne historie.
O 8.00 zaczęliśmy się szykować do powrotu. Spakowaliśmy swoje rzeczy i zeszliśmy na śniadanie. Ja postanowiłam kupić sobie płatki z mlekiem, chociaż w plecaku miałam bułki, które zrobiła mi mama. Niestety, nie zjadłam wszystkiego, bo było za dużo.
O 9.15 wyszliśmy ze schroniska. Znowu była ciężka wędrówka przed nami. I tym razem nie obyło się bez przygód. Przed nami była stroma górka, którą trzeba było pokonać. Prawie wszystkim się udało. Tylko jeden kolega miał problemy. Poślizgnął się i zrobił trzy fikołki i salto. Na szczęście nic mu się nie stało. Ale wszystkich nieźle nastraszył. A najbardziej chyba opiekunów.
Gdy dotarliśmy do autobusu, byliśmy bardzo zmęczeni, ale szczęśliwi. Niestety musieliśmy jeszcze czekać na dole na paru uczniów, którzy zostali z tyłu. Gdy dotarli zaczęliśmy im bić brawa i ruszyliśmy w kierunku szkoły autobusem, który po nas podjechał.
To była bardzo trudna i męcząca wycieczka, ale zarazem wspaniale się bawiliśmy.
Kamila Dzioboń (kl. VIb)